Gdy Mąż, zaraz po opublikowaniu filmu Bielawianie enjoy the silence, znów entuzjastycznie zapytał „To co, teraz ‘Never…’?”, przytłoczona uczuciami wzruszenia, ekscytacji, ale i zmęczenia, odpowiedziałam szybko, że „nic z tego”. Ale historia powtórzyła się tak, jak to było z „enjoyem”. Kiedy do tego utworu zbudowałam w swojej wyobraźni obraz ruin bielawskich zakładów włókienniczych i wróciłam do tematu z Mężem, że wobec tego „Bielawa, nie może nas zawieść”, to już wiedzieliśmy, że mamy gotowe przesłanie.

Widok na zabudowania Bielbawu, kadr z filmu Bielawa, never let me down again

Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że ten projekt będzie wymagał więcej pracy i zaangażowania innych osób. Krok po kroku powstawało więc „Bielawa, never let me down again”. Mąż zajął się podzieleniem teledysku na poszczególne elementy, stąd wiedzieliśmy, że będziemy potrzebować kilku nowych rekwizytów. A zaczęło się od… zakupu niemieckiego megafonu (tutaj jego historia). Później na giełdzie staroci odszukaliśmy lampę naftową, która również została odrestaurowana przez Męża. Zamówiliśmy w Internecie dwie marynarki, kapelusz, okulary. Odwiedziliśmy Bielawską Placówkę Muzealną, skąd pożyczyliśmy parę drobiazgów takich, jak kubki z logiem Bielbawu oraz pokrywkę do dzbanka. Skorzystaliśmy również ze zbiorów Bibliotheca Bielaviana, a dokładnie z fragmentów filmu z rozburzania zabudowań Bielbawu. To były te prostsze sprawy. Później zajęliśmy się dwoma największymi dla nas wyzwaniami. 

Oglądając scenę, gdy Dave siedzi obok starszego mężczyzny, od razu mieliśmy w głowie obraz, kto mógłby odegrać tę postać. Choć Mąż zakładał, że nasz przyjaciel Tadeusz się na to nie zgodzi, to ja nie miałam wątpliwości, że musi się udać. Tadeusz idealnie pasował do przesłania naszego teledysku, ponieważ sam pracował jako fotograf w Bielbawie i ma z tym miejscem wiele wspomnień. Ku naszemu zdziwieniu nie musieliśmy go długo namawiać i nagraliśmy tę scenę dość spontanicznie. To była świetna zabawa, bo podczas aranżacji trzeba było wyjąć drzwi z zawiasów, aby aktorzy mogli zmieścić się w polu 1,5x1,5m kąta naszego niewielkiego mieszkania. 

Mąż jako Dave z Tadeuszem Łazowskim

Przyszedł czas na drugi z ważniejszych kroków nagrywania coveru. Poszliśmy za pierwszą myślą dotyczącą wyboru samochodu, który zastąpiłby słynne BMW Isetta. Musieliśmy znaleźć kogoś, kto zechciałby użyć nam do nagrań Fiata 126p, czyli słynnego Malucha. Trochę popytaliśmy i wreszcie dostaliśmy namiar na pozytywnie zakręconego pasjonata starych samochodów, mieszkańca Bielawy – tak poznaliśmy się z Grzegorzem 😀🚗. Współpraca między nami układała się świetnie. Dziękujemy mu za cierpliwość i szczere zaangażowanie. 

Mąż i Żona z Grzegorzem i jego Maluchem

W nagrywaniu filmu tym razem czynnie wzięły udział nasze dzieci. Jako że również są fanami muzyki Depeche Mode, ich marzeniem było wystąpić w teledysku. Ten film stał się przez to naprawdę rodzinnym projektem. I tak: Mąż ponownie wcielił się w Dave’a, Żona była Alanem, Syn – Martinem, a Córka – Andym. 

Mąż i Córka w polu rzepaku w Bielawie
 
Syn podczas nagrywania teledysku w Bielawie

Był taki moment, że pomyśleliśmy, aby przenieść nagrywanie teledysku za rok w związku ze stanem epidemii i zakazem wychodzenia z domu. Nie wiedzieliśmy, czy zdążymy nagrać sceny nim przekwitnie rzepak. Jednak część obostrzeń została zniesiona i wyruszyliśmy na przygodę w otoczeniu naszych bielawskich krajobrazów. 

Wszystkie sceny nagrane zostały w rodzinnym mieście u podnóża Gór Sowich w 2020 roku. Wracając do przesłania… Historia naszego miasta – Bielawy, wiąże się z rozwojem przemysłu włókienniczego. Mamy sentyment do terenów dawnego „Bielbawu”, ponieważ tam pracowali nasi przodkowie. Jest nam smutno, kiedy patrzymy na ruiny tego miejsca, które z każdą minutą niszczeje. Upadłość zakładu ogłoszono w 2008 roku, po 200-letniej działalności (tu możesz zobaczyć ruiny Bielbawu). W naszej interpretacji chcieliśmy zwrócić uwagę na przemijanie i zachować w pamięci kawałek historii naszego miasta. Mamy nadzieję, że włodarze miasta nie zawiodą nas – mieszkańców Bielawy. Chodzi o ocalenie starych budynków, gdzie można byłoby stworzyć Bielawskie Muzeum Włókiennictwa. Możliwe, że w niedługim czasie po zakładach włókienniczych nie będzie śladu… O ile nasi dziadkowie i rodzice pamiętają, o tyle ważne są starania, aby nasi potomni namacalnie mogli poznać historię swojego miasta. 



O trudnej historii zakładów włókienniczych w Bielawie (dawniej Christian Dierig AG Langenbielau) można przeczytać we wcześniejszych wpisach: część 1, część 2.

P.S. Tak wiemy, że w scenie z Dave’em na stole dzbanek stoi odwrotnie 😎. Nie jest to przypadek czy pomyłka. Zależało nam na widocznym logo Bielbawu.


Oprac. Żona /24.08.2020/

6 komentarze

Rewelacyjne video, gratulacje!

REPLY

Fantastyczna robota. Prosimy o więcej. Ja, moja rodzina, znajomi którym was pokazałem. Pozdrawiamy.

REPLY

Świetna robota i mądre przesłanie. Podziwiam!

REPLY

Genialny pomysł , gratuluję .

REPLY

To jest tak dobre, że aż pozaczepiałem linkiem depeszów licząc na to, że ktoś z nich zerknie i się zainteresuje :)

BTIO

REPLY

Bielawianie . 2017 Copyright. All rights reserved. Designed by Blogger Template | Free Blogger Templates